Warszawikia

CZYTAJ WIĘCEJ

Warszawikia
Advertisement

Tygrys z Tarchomina – tygrys, który uciekł z cyrku na Tarchominie i był przedmiotem obławy w 2000 roku.

Obława[]

14 marca 2000 roku z cyrku Korona, który akurat prowadził widowiska cyrkowe na Tarchominie w rejonie skrzyżowania ulic Światowida i Myśliborskiej (obecnie znajduje się tu sklep Lidl) uciekły około godziny 8 rano trzy tygrysy. Nieznany jest sposób, w jaki udało im wydostać się z klatek – dyrekcja cyrku twierdziła, że klatkę z tygrysami otworzył ktoś spoza cyrku, sugerując, że mogli to zrobić ekolodzy walczący o prawa zwierząt. Dwa tygrysy zostały złapane przez pracowników cyrku, natomiast trzeci uciekł.

W akcję obławy na tygrysa włączyła się policja i straż miejska, które zabezpieczały teren. Dyrekcja cyrku Korona wezwała doświadczonego weterynarza, 43-letniego Ryszarda Karczewskiego, który wielokrotnie odławiał zagubione w mieście dzikie zwierzęta, również drapieżniki jak wilki.

Tygrys krążył wówczas po okolicy, ale finalnie udało się go namierzyć nieopodal cyrku na niezabudowanej łące. Podczas próby uśpienia tygrysa przez weterynarza za pomocą broni pneumatycznej ze środkiem nasennym zwierzę rzuciło się na weterynarza i uderzyło go łapą, przez co weterynarz upadł, a zwierzę uciekło. Po ataku tygrysa weterynarz wstał, a następnie rozległy się strzały ze strony policji – jak policzono w śledztwie, funkcjonariusze oddali 57 strzałów. Jedna z kul trafiła samego weterynarza.

Wówczas tygrysa gonili nie tylko policjanci, ale również pracownicy cyrku uzbrojeni w stalowe pręty, grabie i widły. W końcu zwierzę padło od policyjnej kuli. O godzinie 9.48 wezwano pogotowie ratunkowe, karetka z bazy przy ul. Łojewskiej wyjechała dwie minuty później, po sześciu minutach udzielono pomocy rannemu (czyli ok. 12 minut po feralnym strzale). Mężczyzna zmarł w drodze do szpitala – jak się okazało, tygrys nie wyrządził mu żadnej szkody, zabiła go policyjna kula, która trafiła go w skroń.

Następstwa[]

Po tragicznym polowaniu okazało się, że nie istniały żadne procedury postępowania służb z dzikimi zwierzętami na terenach zamieszkałych. Początkowo policja utrzymywała, że weterynarza zabił tygrys, a później – pogotowie, które przyjechało za późno. Wątpliwości rozwiązała prokuratura, która ujawniła, że weterynarz zginął od policyjnej kuli.

Wszczęto dwa policyjne postępowania dyscyplinarne w stosunku do dowodzącego akcją komendanta komisariatu i wobec dyżurnego. Komendant otrzymał ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby, a dyżurny został ukarany naganą za zwłokę w powiadomieniu pogotowia.

Przed sądem za całą akcję stanął jedynie policjant Krzysztof S., z którego broni padł śmiertelny strzał. Nie przyznawał się do winy, twierdząc, że nie miał weterynarza na linii strzału. Prokurator żądał dla policjanta półtora roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat, za jak to określił w mowie końcowej, „urządzanie safari w środku miasta”, dowodząc, że jedynym celem Krzysztofa S. było upolowanie tygrysa. W marcu 2003 roku policjant został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Sąd uznał, że policjant powinien brać pod uwagę, że zaatakowany przez tygrysa weterynarz może się podnieść z ziemi i znaleźć na linii strzału, dlatego ponosi winę za spowodowanie śmierci weterynarza. Jednak według sądu stopień zawinienia policjanta nie był duży, stąd też niska kara. Według sędziego ława oskarżonych w tej sprawie była zdecydowanie za krótka i powinni się na niej znaleźć także dowodzący tą akcją komendanci policji z Białołęki. Polecenie użycia broni wydał komendant tarchomińskiego komisariatu Jacek Wiadro. Śledztwo ustaliło, że strzelał nie tylko oskarżony.

Sędzia stwierdził, iż komendant przyczynił się do tej tragedii jak przysłowiowa „małpa z brzytwą”. Według zeznań wiele wskazuje na to, że Ryszard Karczewski był jedynym człowiekiem, który usiłował opanować sytuację. Wiedział, że oskarżony przeganiając tygrysa z miejsca na miejsce, zwiększa jego agresję i naraża na niebezpieczeństwo ludzi. Sąd odwoławczy utrzymał w październiku 2003 roku karę, co oznaczało przymus odejścia policjanta z pracy w policji.

Zobacz też[]

Linki zewnętrzne, źródła[]

Advertisement